Chodzi o moje kafelki do łazienki. Wybrałam, projekt z wizualizacją zrobiony na 98%. I co? Zacznę od tego, że na żywo widziałam tylko te czerwone kafle, resztę wyborów dokonywałam przez internet.Przy okazji poszukiwań odpływu liniowego (kupiony okazał się za wysoki-miał 15 cm, muszę mieć max 11 cm) zobaczyłam moje kafle. I ZONK... Ani te beige, które były do tej kolekcji, ani wybrane zapasowe z innej nie podobają mi się. Jedne są beżowe, drugie mają dobry kolor, ale nie pasuje struktura. Panika, wściekłość (na siebie oczywiście) i brak czasu na szukanie czegoś nowego. Wczoraj wreszcie mogliśmy pojeździć i poszukać czegoś nowego. Jeżeli chodzi o mój kochany czerwony, to kicha. Bo albo kolor nie ten, albo drugi kolor ni ten, albo dekor do niczego. Aż wreszcie są, piękna malina i wszystko cacy, ale...to kolekcja Zienia i kosztuje 375 zł za m2 (podstawowa kafla, o dekorach nie wspomnę). Przy moich 17 m2 łazienki odpada. I stało się to czego nie chcieliśmy: pozostają beże, kremy i brązy. Wybrałam, podoba nam się ta kolekcja, ale...nie jest w czerwieni! To Paradyż Markiza.
Ta to mniej więcej wygląda razem (ze strony producenta)
Wściekłość już mi przeszła, powoli przyzwyczajam się do tego, że łazienka będzie krem-czekolada.