Tak jak już Wam pisałam, spotkanie z wykonawca odbyło się w sobotę. Ja byłam bardzo spokojna, Mąż nie wytrzymał i padły nieprzyjemne słowa. Wykonawca twierdzi, że zaszła pomyłka, ktoś przywiózł nie ten tynk co trzeba. Twierdził tylko, że gdyby chciał nas oszukać, zrobić to przecież mógł dawno temu. Tylko ja, niestety, nie mam żadnej pewności, że tego nie zrobił. Ryś się zdenerwował, podniósł głos i przy okazji wygarnął wszystkie niedoróbki (przede wszystkim instalatorzy się nie spisali). Potem rozliczyliśmy się ostatecznie finansowo ( na razie na papierze, ostateczna zapłata będzie jak wszystko dokończy) i myślę w ciągu dwóch tygodni sprawa : "budowa domu" będzie zakończona. Cieszę się, że mamy to z głowy.
Położyli tylko tynk między dachami i jest to niestety akryl. Dach nie mógł dłużej być odsłonięty (na tym pasie ściągnięta była dachówka), padały deszcze i wiały wiatry, baliśmy się, że coś stanie się z dachem, albo zacznie zaciekać. Tynk silikatowy ma być dopiero w tym tygodniu, więc na położenie będziemy musieli zaczekać do po świętach.
Doczekaliśmy się wreszcie czap na kominach i dolania schodów zewnętrznych (były za krótkie, po otworzeniu drzwi wejściowych "brakowało" podestu).
W ogóle bardzo wiele wydarzyło się przez te ostatnie cztery dni. Jak tylko znajdę więcej czasu napiszę ciąg dalszy.
To ciemniejsze, to właśnie to dolanie.
Kolor tynku prawie taki sam na zdjęciu, jak w rzeczywistości. Nijak to się ma do wzornika kolorów. Myśleliśmy, że będzie bardziej khaki, ale ten też nam się podoba.