Tujki, pstryczki elektryczki i kamień na klatkę
schodową.
Zacznę od początku, czyli od czwartku. Rano pojechaliśmy po tuje, mieliśmy je zamówione tydzień wcześniej. Pan był tak miły, że je nam przywiózł. Zimno było jak w psiarni, od czasu do czasu przylał deszcz, ale trzeba było sadzić. Mieliśmy przerwy tylko wtedy, jak porządnie lało. Wyglądaliśmy z Rysiem jak świnie brudne, ale cel osiągnięty : 35 tujek stoi równiutko jak żołnierze
Tu przygotowany teren pod sadzenie
a następnego dnia
Jeszcze w międzyczasie zobaczyłam moje zarośnięte tulipanki i żonkile
i potem już wyglądały tak
W piątek dotarł do nas elektryk i oto efekt (tylko psie zdjęcia, potem zapomniałam żeby więcej cyknąć)
W czwartek przywieżli jeszcze nasz kamolek na klatkę schodową
Trochę sobie poczeka na położenie, Ryś ma teraz inne zajęcia. Ale o tym już jutro.